player

GRY

poniedziałek, 5 maja 2014

A jednak... rozdział 19

Witam!

No, kolejny raz Was zaskakuję, gdyż pewnie wszyscy sądzili, że to już koniec. A jednak nie :) Mój dół nie minął, wciąż płaczę po nocach, a moje ręce wyglądają jakby dopadł je szaleniec z maczetą, ale jest ok. Nie zabiłam się, ale próbowałam (wiem, idiotyzm...). Na  (nie)szczęście jestem tu z Wami wciąż i dodaję kolejny post c:
Czytajcie! <3

Rozdział XIX

Minęło tak wiele czasu. Wszystko się zaczęło zmieniać, tylko ja stałem w miejscu, nie wiedząc którędy iść. Miałem wrażenie, że nikt mnie nie słucha. Krzyczę z całych sił, skamlę, jednak nikt nie jest w stanie usłyszeć rozpaczliwego wołania. Utknąłem we własnej paranoi, błądząc w rutynie, która zmieniła moje życie w wydeptane koleiny. Jak mam się z tego wydostać? Jak przebić szkło? Wciąż czuję się coraz gorzej, z dnia na dzień mam w sobie mniej siły, by opierać się tej całej obłudzie. Każdy poranek jest jak umieranie. Otwieram oczy i czuję ten chłód umierającego serca. Rozpadam się. Ale muszę wstać i iść. Muszę żyć. Tylko czy ja żyję? A może to tylko istnienie? Oddycham, ale czy jestem żywy? Cała moja nieznana droga jest wysypana potłuczonym szkłem. Z każdej strony krzaki cierniowe, a nade mną czarne chmury. Dlaczego wszystko co kocham, musi przychodzić do mnie z ceną? Nie chcę płacić za to szczęście łzami. Tak, to delikatne bicie serca jest melodią dla błądzących, kołysanką dla martwych, nadzieją dla żywych, agonią dla mnie. Wciąż pusto, wciąż mniej. Tracę siebie. Ale... kim jestem?
Siedziałem na podłodze, pochylony nad książkami, ucząc się, gdyż matura już za miesiąc. To ostatni dzwonek na naukę, a ja jestem tak bardzo wykończony. Jest już późno, a może wcześnie? Nie wiem. Jest 3 nad ranem, a ja kończę dopijać 4 napój energetyczny. Jestem pobudzony, ale tak bardzo zmęczony. Nie wolno mi usnąć. Każda godzina jest cenna, każda minuta to nowa informacja. "Nie trać czasu, Cornel, nie trać czasu!" - pomyślałem. Otworzyłem zeszyt i zacząłem zapisywać różne definicje z języka angielskiego. Muszę jeszcze wkuć trochę matmy, ogólnych wiadomości o społeczeństwie, no i wiadomo, dobrze by było przypomnieć sobie streszczenia lektur. Oh, jak bardzo chciałbym mieć to za sobą. Nagle na mój zeszyt spadła mała, drobna czarna łapka. Podniosłem wzrok, Religion domagała się odrobiny pieszczot.
- No chodź tu. - zawołałem ją, a ona podbiegła do mnie i zaczęła ocierać się grzbietem i bokami pyszczka o moje ręce, ramiona i twarz. Ma takie miękkie futerko. Zamknąłem oczy, starając się skupić na kociej przyjemności. Nagle otworzyły się drzwi od mojego pokoju.
- Połóż się spać, potrzebujesz snu... - powiedziała mama i usiadła w fotelu.
- A Ty dlaczego nie śpisz? - zapytałem.
Mama zakaszlała, po czym poprawiła swój różowy szlafrok.
- Boli mnie głowa. Migrena. - odpowiedziała, odwracając wzrok.
Skłamała. Widziałem to po jej oczach. Czuła jak uzależnienie wyniszczyło jej organizm. Brakowało jej alkoholu, cierpiała przez to. Nie mogła spać, bo za każdym razem gdy zamykała oczy, widziała to. Ten obraz wciąż bardziej pustych butelek. Czuła to. Uczucie drętwości, rozbujany umysł. Przypominała sobie, dlaczego zaczęła pić. Ból dopadał ją i zgniatał. Próbowała zapić depresję, która ją ściskała od środka. Chciała na moment zapomnieć. Wymazać wszystko.
- Rozumiem. - odparłem, kupując jej kłamstwo.
Nastała cisza.
Skrzypnięcie skórzanego fotela, ciche jęknięcie, a po chwili ciche trzaśnięcie drzwi. Znów jestem sam. Religion poszła za mamą, Brutus jeden. Próbowałem się skupić na wzorach matematycznych, gdy usłyszałem ciche wibrowanie telefonu. Drrr-Drrr. Drrr-drrr. Spojrzałem na wyświetlacz, po czym odebrałem.
- Dlaczego jeszcze nie śpisz? - wykrzyknął głos w słuchawce.
- Mogę cię spytać o to samo, kochanie. - powiedziałem sarkastycznie.
- Nie śpię, bo ty nie śpisz. - jęknął.
- Przyznaj się! Gdzie zamontowałeś tę kamerę? - zażartowałem, śmiejąc się.
- W łazience, pod prysznicem. - załapał mój żartobliwy ton i podjął grę.
- Okej, a tak na poważnie, co robisz? - zapytałem.
- W zasadzie nic, stoję pod twoim domem i marznę.
Natychmiast podbiegłem do okna. Cassian wyszczerzył się jak idiota i pomachał mi. Odmachałem, po czym pokazałem mu gest, że ma się puknąć w czoło. Byle solidnie!
Złapałem kurtkę i opuściłem pokój. Wyszedłem przed dom, odpalając papierosa.
- Tęskniłem. - powiedział i zabrał mi papierosa z ust.
- Widzę. Oddaj. - wyciągnąłem rękę by odzyskać fajkę, jednak on odwrócił się do mnie plecami. - Proszę, oddaj. Nie możesz palić! To cię...
- Zabija? - dokończył.
- Też.
- Wiesz, na coś umrzeć trzeba. - mruknął i oddał mi papierosa.
Zaciągnąłem się. Czułem, jak dym wypełnia moje płuca, by za moment wylecieć na zewnątrz i wpuścić do mnie tlen. Powietrze też jest toksyczne. Też powoli zabija. Spaliny, trujące gazy - to wszystko było w składzie tego, czym oddychamy. Tylko czy ludzie zdają sobie z tego sprawę?
- Gdzie jesteś? - zapytał Cassian.
- Hm? A... Nie wiem w zasadzie. Myślałem o tym, jak szybko umrzemy, zatruci życiodajnym powietrzem. - mruknąłem, wyrwany ze swojego świata. Nawet nie zauważyłem, że przeszliśmy już spory kawałek.
- Co masz na myśli?
- Delikatne sączenie trucizny. - wyjaśniłem.
Cass spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. Rozumiał to, aż nazbyt dobrze. Tak bardzo się bał. Widziałem to.
- Wszyscy umrzemy. - zawyrokował.
Chciał przez to powiedzieć "wiem, że umrę już niedługo, ale proszę, udawaj, że jest inaczej."
Objąłem go ramieniem i przyciągnąłem do siebie.
- Kocham cię. - wyszeptałem i pocałowałem go w usta.
Tak dobrze czuć jego bliskość przy sobie. Nawet nie umiem sobie wyobrazić, że kiedyś mi tego zabraknie. Nie, tylko nie to.
- Proszę, nie pozwól mi odejść... - szepnął i spojrzał mi prosto w oczy.
Jego błękitne tęczówki zaszkliły się, ale zatrzymał łzy w sobie, a ja wtedy zrozumiałem, jak jest. Tracąc siebie będąc dla innych, odnajdujemy siebie.




4 komentarze:

  1. Świetny rozdział, bardzo podoba mi się początek c;

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Bo się wzruszyłam ...

      [ Tak długo mnie tu nie było ...Zagubiłam gdzieś link.Miałam na telefonie, ale zmieniłam ... ]

      Usuń

Jeśli dodajesz obiektywny i przemyślany komentarz, to dziękuję. Na pewno się odwzajemnię, lecz jeśli dodajesz puste słowa, hejty, bluźnierstwa lub chcesz mnie zdołować, to nie dodawaj komentarza. Szkoda Twojego czasu, gdyż i tak go usunę. Nie toleruję bezpodstawnych hejtów. Dziękuję i pozdrawiam :) -Neko-