player

GRY

sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 10 Łiiii :D

Ave c:

Dobiliśmy okrągłej 10 <3
Dziś dodaję UROCZYSTY rozdział 10, w którym nagle wiele się okaże co i jak. :3 Nie będę zdradzać szczegółów, czytajcie i jak zwykle, czekam na komentarze <3 Ten rozdział dedykuję wiernej czytelniczce, która mnie motywuje do pisania i chyba się uzależniła od tej strony c: !!
Tak, ta osoba wie że o nią chodzi :3 ^^

Rozdział X

Obudziłem się bardzo wcześnie, było jeszcze ciemno. Nie sprawdziłem godziny, ale na oko mierząc było coś koło 3-4 rano. Chciałem wstać, ale mój bark był przyblokowany. Tak, mój Aniołek spał obok mnie. Jest na codzień Aniołem, ale bywa że zmienia się w Diabełka. To takie urocze. Właśnie to mnie kręci, delikatność, a jednocześnie odwaga i zdecydowanie. Tego potrzebowałem. Oparłem się o poduszkę i przeczesywałem dłonią jego blond-błękitne włosy. Nawet jego włosy są delikatne i miękkie. Moje zawsze były szorstkie i ciężko było je uczesać. Dlatego potapirowana fryzura idealnie do mnie pasuje. Wtedy nawet nie widać, że się czesałem. Może to nawet i lepiej?
- Nie... Nie gryź mnie.... - mówił Cass przez sen.
Zachciało mi się śmiać, więc tylko cicho zachichotałem, żeby go nie budzić. Ciekawe, co mu się śniło. Czyżby to miało jakiś związek z tym, że go wczoraj ugryzłem? A może śni o kimś innym? A może śni mu się pies lub mały kotek, który się uparł że odgryzie mu rękę swoimi malutkimi mlecznymi ząbkami? To musiałoby być bardzo bolesne, ale jednocześnie zabawne. Pamiętam jak Religion była jeszcze małym kotkiem. Miałem całe dłonie podrapane i wiecznie potykałem się o jej ponadgryzane zabawki. Najgorzej, gdy zdarzyło mi się nadepnąć na plastikową kostkę. Bolało niemalże tak samo bardzo, jak nadepnięcie na klocka Lego. Kiedy tak rozmyślałem o różnych stopniach bólu, uświadomiłem sobie, że od kilku dni się nie ciąłem. To wszystko dzięki temu, że Cassian się mną zajmuje. Zapominam o tym i żyję prawie normalnie. Nie potrafię kalkulować całego smutku i bólu który we mnie siedzi, ponieważ gdy tylko smutnieję, Cass zakłada swą czerwoną pelerynę i przybiega mi na ratunek, odpędzając smutek swoimi ustami. Tak, jeden pocałunek potrafi zdziałać cuda. A co dopiero kilka pocałunków... 
- Dlaczego nie śpisz? - wyrwał mnie z rozmyśleń głos ukochanego.
- Nie mogę. Za dużo myśli. Ale nie martw się, nie jestem smutny. - odpowiedziałem i ziewnąłem.
On również ziewnął i przytulił się do mnie ponownie. 
- Miałem dziwny sen. - jęknął.
- Wiem. Kto cię gryzł? - zapytałem ze śmiechem.
- Skąd wiesz? - zdziwił się.
Spojrzałem na niego i wysłałem mu całusa, po czym zabrałem mu grzywkę z oczu, żeby móc patrzeć w jego jasne tęczówki. 
- Mówiłeś przez sen. - wyjaśniłem.
Machnął lekceważąco ręką.
- Nie takie rzeczy przez sen robiłem. 
Spojrzałem na niego szeroko otwartymi oczami, jednocześnie pokazując mu jak to zabrzmiało. Natychmiast się roześmiał.
- Zboczeniec! 
- Wiem. - przyznałem, dumny z siebie.
Cassian wstał z łóżka i skierował się do łazienki. To co przykuło moją uwagę, to jego idealnie krągły tyłek. Tak, szedł bez ubrań. Bałem się zrzucić kołdrę. Nie pamiętałem, czy byłem ubrany, czy nie. Trudno. Tak czy owak, spało się świetnie. W ubraniach, czy bez! Zrzuciłem kołdrę i wstałem. Podszedłem do mojej torby i wyciągnąłem podstawowy element ubioru czyli bokserki i t-shirt. Ubrałem się i zszedłem na dół, do kuchni. Jeśli można to w ogóle nazwać "kuchnią". Otworzyłem lodówkę i wyciągnąłem colę. Wysypałem na dłoń 4 tabletki. Patrzyłem na nie. Nienawidziłem ich łykać. Cholerne antydepresanty. Jednocześnie wiem, że gdybym je odstawił, pewnie wróciłyby moje samobójcze chęci. Tzn. i tak je mam, ale bardziej skryte. Gdybym przestał brać leki, pewnie o moim nastroju wiedziałby cały świat. Wrzuciłem leki do ust i zapiłem colą.
- Nie powinieneś popijać ich colą. - stwierdził i podniósł mi koniec butelki do góry. Cola poleciała po bokach moich ust i wylała się na koszulkę. Cassian zaczął się śmiać, a ja natychmiast prysnąłem w jego stronę colą, którą miałem w ustach. Przestał się śmiać. Wtedy ja zacząłem rechotać. Po chwili śmialiśmy się obaj jak idioci, ciesząc się z tego, że kleiliśmy się od coli. Uznałem że to był najlepszy powód, żeby iść pod prysznic. Poszedłem do łazienki i zamknąwszy za sobą drzwi, zrzuciłem ubrania i wparowałem pod prysznic. Zasunąłem zasłonkę i gorąca woda plusnęła na moje plecy i poklejoną klatkę piersiową. "Cholera, nie wziąłem ręcznika!" - przypomniałem sobie i uderzyłem się otwartą dłonią w czoło. Postanowiłem że jakoś sobie poradzę bez ręcznika. Usiadłem na płytkach, pozwalając by gorąca woda mnie rozgrzewała. Zamknąłem oczy i odpłynąłem. Nawet nie umiem sprecyzować, o czym myślałem. Usłyszałem uderzenie w drzwi, ale jakoś nie miałem ochoty sprawdzać co się stało. Dalej siedziałem pogrążony w marzeniach. Nagle na moim ramieniu poczułem rękę. Wiedziałem że to Cassian, więc nie otworzyłem oczu, tylko się przytuliłem do sylwetki. Wtem poczułem że coś jest nie tak. To była kobieca sylwetka. Otworzyłem oczy, a przy mnie stała Yuki! Poczułem jak szczypią mnie policzki. Pewnie wyglądałem jak burak na twarzy. Skuliłem się i zasłoniłem się zasłonką od prysznica. Co za wstyd! Yuki tylko się zaśmiała i przytuliła się do mnie. Miała taką gładką, delikatną skórę. Spojrzałem jej w oczy, a ona to wykorzystała i mnie pocałowała. Odwzajemniłem pocałunek. Zacząłem całować ją po szyi, a jej się to podobało. Zachęcała mnie do dalszego działania, więc kontynuowałem. Wszystko działo się tak szybko. Pomimo wszystko, to było wspaniałe. To było coś, czego pragnąłem już od dawna. Ale jakoś nie potrafiłem powiedzieć jej, że ją kocham. Coś mnie blokowało. Nie wiem, czy blokował mnie widok jej nagiego ciała, czy fakt, że Cassian pewnie siedzi gdzieś w drewnianym domku, nie wiedząc co robię z Yuki pod prysznicem. Ale raz się żyje. Wykorzystałem sytuację. Yuki nie broniła się, więc odniosłem wrażenie, że była zadowolona z tego obrotu wydarzeń. Było mi coraz lepiej, a sapnięcia były coraz głośniejsze. Z Yuki działo się to samo. Nagle spojrzała na mnie, a z jej oczu popłynęły łzy. Ale to nie były zwykłe łzy. To była krew. Jej uśmiech wykrzywiał się w coraz większy grymas, a jej twarz stawała się szara - zupełnie jak skóra człowieka martwego. Miała czarne tęczówki. Jej paznokcie zaczęły się wbijać w moją skórę. Krew płynęła z moich barków. Ból przeszył moją lewą stronę klatki piersiowej. Nóż. Yuki powoli wyjęła nóż z mojej klatki piersiowej. Upadłem. Leżałem na płytkach, a krew lała się ze mnie strumieniami. Czułem, jak uchodzi ze mnie życie.
- Zostawiłeś mnie. - syknęła Yuki. 
Włosy zakryły całkowicie jej twarz. Wcale nie miała fioletowych włosów, były one czarne. 
- Przepraszam. - wyszeptałem. 
Dziewczyna położyła obie dłonie na mojej głowie i gwałtownie przekręciła...
Otworzyłem oczy. Zdyszany siedziałem na łóżku, a pot zlewał mi się z czoła. Cassian spał obok mnie spokojnie, nie wiedząc, jaki koszmar dział się w mojej głowie. To był znak. Natychmiast chwyciłem komórkę i wykręciłem numer Yuki. 

2 komentarze:

  1. Genialne! Czekam na dalszy ciąg!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny nagły obrót spraw !I to mi się podoba !Czekam na kolejne rozdziały.Uzależniłam się od Twojej opowieści. ~ Cawi

    OdpowiedzUsuń

Jeśli dodajesz obiektywny i przemyślany komentarz, to dziękuję. Na pewno się odwzajemnię, lecz jeśli dodajesz puste słowa, hejty, bluźnierstwa lub chcesz mnie zdołować, to nie dodawaj komentarza. Szkoda Twojego czasu, gdyż i tak go usunę. Nie toleruję bezpodstawnych hejtów. Dziękuję i pozdrawiam :) -Neko-