player

GRY

sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 13

Witam!

Dziś dodam 13 część. Przepraszam, że znów dodaję posty bardzo nieregularnie, ale nieco zła wstąpiło w moje życie i muszę się skupić. Po za tym w tym roku mam egzamin oficjalny i muszę go dobrze przejść. Mnóstwo nauki mnie przygniata, w dodatku lekarze stwierdzili że mam zaburzenia osobowości, a to jest nieuleczalne w żaden sposób i będę żyć z tym do samej śmierci. Przyznam się, że nie chce mi się żyć. Naprawdę. Ale to są tylko takie głupie rozterki... Przejdźmy zatem do opowiadania. Ogólnie teraz się dużo będzie dziać, nastąpi wiele zmian, mogą być zwroty akcji które są w stanie nieźle zaskoczyć. Czytajcie więc! :3 Jak zwykle czekam na komentarze ^^ Opiszcie, co sądzicie :3

XIII

YUKI:

Otworzyłam oczy, lecz nic nie widziałam. Było bardzo ciemno. Nie byłam w stanie nawet zobaczyć własnych dłoni. Powoli podniosłam się z podłogi, lecz ból znów powalił mnie na ziemię. Szczególnie bolała mnie głowa w miejscu płatu skroniowego, kręgosłup i również odczuwałam pulsowanie bólu pomiędzy udami. Nie byłam w stanie tego znieść. To mnie rozrywało. Jednocześnie byłam bardzo przerażona. Nie wiedziałam gdzie jestem, ile już tu jestem i co się ze mną działo. Skuliłam się w kłębek, podciągając kolana do brody i zaczęłam płakać. To były gorzkie łzy pytające "dlaczego to się przytrafiło właśnie mnie?"
Nagle usłyszałam otwieranie drzwi i kroki, jakby ktoś szedł po schodach. W tym samym momencie trzasnął włącznik świata, a ja zostałam porażona. Zacisnęłam oczy i zasłoniłam je ręką. Po chwili jednak spojrzałam z trudem na pomieszczenie. Piwnica. Szare, betonowe ściany. Podłoga wyłożona zgniło-zieloną wykładziną, a w miejscu w którym leżałam było pościelone prześcieradło. Było zakrwawione. Rozejrzałam się powoli. Wszędzie leżały rupiecie takie jak koło od roweru, trochę drewna, doniczki, sznurki, stary sprzęt AGD, rozrzucone ubrania czy stare zabawki. Spojrzałam w górę. Przede mną stał łysy facet. Ten sam, który mnie zaatakował ostatnim razem. Atak, to ostatnie co pamiętam. Nie wiem, jak się tu znalazłam, kiedy i dlaczego. Jedno wiedziałam natomiast na pewno, nic dobrego mnie nie czeka. Nagle moim marzeniem stało się uciec stąd jak najdalej i nie patrzeć w tył.
- Witam w piekle, księżniczko. - syknął do mnie, a jego kumple którzy za nim stali, roześmiali się w półgłos.
- Czego ode mnie chcesz? - zapytałam, drżąc.
Tym razem to on się roześmiał.
- Właśnie niczego. Pobawimy się tobą chwilę, a później cię usuniemy. - wyjaśnił.
- Usuniemy?! - powtórzyłam i rozpłakałam się.
- Tępa suka z ciebie! Nie możemy cię wypuścić, bo przecież mogłabyś nam zaszkodzić, prawda?- schylił się i kucnął przede mną. Ujął moją twarz w swoją dłoń. Przyjrzał mi się. - Nawet trochę mi cię szkoda. Bo buźkę masz niezłą.
Pstryknął, a jego kumple zaczęli mi wiązać sznurki na nogach i rękach. Szarpałam się, ale to nic nie dawało, byli zbyt silni. Po chwili poczułam krew napływającą do moich ust. Uderzył mnie w twarz. Ból pulsował wyraźnie, a po policzku rozlało się ciepło wylewającej się ze środka krwi. Jednak adrenalina nieco gasiła te uczucia. Bałam się, tak cholernie się bałam. Modliłam się, żeby mnie już ktoś szukał. Gdy mnie wiązali, przyglądałam się uważnie jak wygląda to pomieszczenie. Gdy już miałam linę na sobie, zgasili światło i wyszli. Po omacku błądziłam po piwnicy, wlokąc się po ziemi i szukając czegokolwiek ostrego. Wzięłam do rąk jakiś kawałek drewna, miał jeden ostry bok. Zaczęłam pocierać ostrym bokiem linę, z nadzieją że się przerwie. Dobre 20 minut starałam się ją przeciąć. Wreszcie sznur się przetarł, a ja rozdarłam go z łatwością. Rozwiązałam sobie nogi i po cichu podkradłam się do światła. Włączyłam je i ruszyłam schodami w górę. Na schodach leżało mnóstwo rzeczy. Nagle przez przypadek nadepnęłam na piszczącą zabawkę dla psa.
- Zamknijcie mordy, coś słyszałem! - usłyszałam krzyk z góry.
Obleciał mnie jeszcze większy strach. Pomyślałam "teraz albo nigdy". Wzięłam jakiś metalowy kij, który leżał na schodach i wybiegłam z piwnicy. Biegłam przed siebie, szukając jakiegoś wyjścia.
- Ta szmata uciekła! - wrzasnął któryś z paczki.
Rzucili się w moją stronę. Machnęłam kijem i przywaliłam jednemu prosto w skroń. Padł na ziemię, nieżywy lub nieprzytomny. Nie wiedziałam. Nagle zauważyłam drzwi w przeciwnej stronie korytarza. Ruszyłam biegiem przed siebie. Dorwałam klamki drzwi i szarpnęłam. Wybiegłam z domu i łapałam w płuca świeże powietrze. Usłyszałam strzał z pistoletu. Odwróciłam się, w moją stronę biegł łysol z pukawką w ręce. Kolejny pocisk mignął obok mojej głowy. Znów bałam się jeszcze bardziej. Biegłam tak szybko, że płuca chyba skurczyły mi się do wielkości orzeszków, a w mojej głowie zapanował mrok. Poczułam, że słabnę. Plus był taki, że nie słyszałam już strzałów. Przestał mnie gonić. Zatrzymałam się, ale po chwili znów próbowałam dalej brnąć przed siebie. Zakręciło mi się w głowie, a obraz się rozmazał. Czułam, jak moje kolana uginają się. "Nie, Yuki, nie możesz się poddać... nie teraz..." - błagałam sama siebie w myślach. Jednak to było silniejsze. Upadłam na kolana, a potem położyłam się jak długa na ulicy. Starałam się nie zamykać oczu. Położyłam dłoń na obojczyku. Poczułam wilgoć. Rzuciłam spojrzenie. Krew. Trafił mnie. Krwawiłam mocno. Przycisnęłam dłoń do rany, a krew wypływała mi strugami z pomiędzy palców. Czułam się coraz słabiej. Powieki stawały się coraz cięższe. Zamknęłam oczy.
- Przepraszam Cornel... Nie chciałam cię zostawiać... To wszystko moja wina. Nie jestem zła. Kocham cię... - szeptałam bez sensu. - Kocham cię, słyszysz?! - wrzasnęłam ostatnimi siłami.
Mój oddech stał się płytki, a beton ziębił moje ciało jeszcze bardziej. Zawsze marzyłam sobie, że kiedyś powiem Cornelowi o swoich uczuciach... Że będziemy mieć własny dom, dzieci, rodzinę... Że staniemy się małżeństwem. Taka rzecz nie do rozdarcia. A teraz? Leżę, czując jak odpływam i znikam z tego świata coraz szybciej, z minuty na minutę. Nie chcę umierać. Tak bardzo nie chcę umierać. Chcę być przy nim, chronić go, kochać go i opiekować się nim. Tak bardzo tego chcę...
- Przepraszam... - szepnęłam ostatni raz i puściłam pięść, którą zacisnęłam.
Oczy zacisnęły się, a ból ustał. Nagle poczułam się błogo, a kilka ostatnich łez popłynęło po policzku. Jestem już bezpieczna. Widzę Cornela. Tak, widzę go. Jest szczęśliwy, więc ja też. Jest dobrze...

3 komentarze:

  1. Ten rozdział ...Totalnie mnie rozwalił.Wspaniale !Po prostu wspaniale !Czytałam to z otwartą buzią.

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski ten rozdział jest.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie da sie opisać.. świetny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń

Jeśli dodajesz obiektywny i przemyślany komentarz, to dziękuję. Na pewno się odwzajemnię, lecz jeśli dodajesz puste słowa, hejty, bluźnierstwa lub chcesz mnie zdołować, to nie dodawaj komentarza. Szkoda Twojego czasu, gdyż i tak go usunę. Nie toleruję bezpodstawnych hejtów. Dziękuję i pozdrawiam :) -Neko-