player

GRY

sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 15

Witajcie!

Nadeszła pora na rozdział 15. Po ostatnich wydarzeniach akcja w opowiadaniu jest napięta, a życie Cornela jest coraz trudniejsze. Ma on wątpliwości, czy to wytrzyma. Teraz przy życiu trzyma go tylko jedna osoba. Dziś będzie solidniejsza nutka yaoi, więc jak ktoś się wstydzi lub ma za słabe nerwy, to nie radzę czytać tego rozdziału :D (Wiem, to opowiadanie staje się coraz bardziej zboczone xD) - A więc czytajcie ^^

Rozdział XV

Zajmowałem miejsce w poczekalni w szpitalu, czekając na Cassiana. Właśnie odbywało się jego badanie w sprawie nieregularnego bicia serca. To było naprawdę niepokojące, a Cassian miał przez to problemy z oddychaniem. Byłem tak zmartwiony, że nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Nie mogłem usiedzieć w miejscu. Cały czas mnie roznosiło. Bałem się, bardzo się bałem. Ściskałem kciuki tak mocno, jakby od tego zależało moje życie. Kręciłem się po korytarzu. Czytałem nudne informacje zawieszone na tablicach korkowych, szukałem zajęcia. Robiłem wszystko, żeby tylko zająć myśli. Wreszcie drzwi się otworzyły. Cassian wyszedł uśmiechnięty, ale jego oczy nie świeciły się. Były zgaszone. Czułem, że coś jest nie tak.
- A więc? - zapytałem, pełen niepokoju.
- Jest dobrze. - odpowiedział, ale zawahał się.
Przyjrzałem mu się z niedowierzaniem.
- Naprawdę. - potwierdził.
Uznałem, że mówi prawdę. Bo czemu miałby mnie okłamać? Przecież mówimy sobie wszystko.
- Cieszę się. - przytuliłem go.
Skierowaliśmy się do wyjścia. Wsiedliśmy na motor. Kochałem to uczucie, gdy jego ramiona oplatały mnie w pasie, a jego policzek był wtulony w moje plecy. Był wtedy tak blisko. Czułem go przy sobie i wiedziałem, że jest bezpieczny. To mi dawało uczucie takiego stałego ciepła, które rozpalało mnie od środka. Ruszyliśmy.
- Mógłbyś jechać wolniej? - poprosił.
- Oczywiście. Boisz się?
Zwolniłem tempo, ale jego ramiona wciąż trzymały się mnie kurczowo.
- Nie boję ale... po prostu wolę, jak jedziesz wolniej. Wiem, że przy tobie jestem bezpieczny. - odparł, a ja się uśmiechnąłem.
Nigdy nie byłbym w stanie go skrzywdzić. Tak sądzę...
Dojechaliśmy na miejsce. Mieliśmy zamiar wybrać się do kina. Zawiesiliśmy kaski na motorze i weszliśmy do środka budynku.
- To co oglądamy? - zagadnąłem.
- Horror? Komedia? Mi to obojętne. Byleby razem. W końcu wiesz, że obejrzymy tylko 1/3 filmu. - wytknął język żartobliwie, a ja się wyszczerzyłem w uśmiechu. Gdy już wybrałem film, poszedłem do kasy.
- Dwa bilety na horror "Dead But Alive". - powiedziałem i wyciągnąłem portfel żeby zapłacić.
- Ja płacę! - wtrącił się Cass i wepchnął się przede mnie z pieniędzmi.
- Pff, chyba śnisz. Mój pomysł z kinem, więc ja płacę. - oponowałem ostro.
Spojrzeliśmy na siebie poważnie. Wysłał mi piorunujące spojrzenie, a mnie obleciał dreszcz.
- Więc kto płaci? - zapytała kasjerka.
- Ja! - powiedzieliśmy jednocześnie.
Szybko wyciągnąłem pieniądze i podałem. Cass naburmuszył się, nabierając powietrza w policzki. Wyglądał uroczo. Cmoknąłem go w nos i natychmiast się uśmiechnął. Po chwili się odwrócił i poszedł do baru kinowego. Ja odebrałem bilety i nim się spostrzegłem, blondyn szedł w moją stronę z wielkim popcornem i energy drinkami. Przewróciłem oczami i zabrałem od niego picie, żeby się nie zabił, gdy będziemy szli po schodach. Wykrakałem. Cass potknął się i w ostatniej chwili udało mi się go złapać za ramię.
- Uważaj trochę. - poprosiłem.
- Ciężko iść prosto, gdy popcorn zasłania ci pole widzenia! - krzyknął obrażony, a ja złapałem go pod ramię, asekurując jego upadek. Weszliśmy do sali nr 2. i zajęliśmy miejsca. To były miejsca najlepsze, na samej górze, po środku rzędu. Usiedliśmy i postawiliśmy jedzenie na podłodze. Po 10 minutach film się zaczął. Oczywiście musiały minąć reklamy. Gdy minęły głupie reklamy, oglądałem film z zaciekawieniem. Co jakiś czas patrzyłem na blondyna. Nie wydawał się być wciągnięty w fabułę. Raczej rozmyślał o czymś innym. Coś go gryzło.
- Co jest? - szepnąłem mu do ucha, żeby nie zagłuszać dialogów w filmie.
Przymknął oczy, po czym je otworzył. Jedna łezka poleciała mu po policzku. Szybko ją otarł, z nadzieją że ja nie zauważyłem.
- Nic nie jest. Myślę sobie o różnych rzeczach.
- Na przykład?
- Myślę o tobie. O tym jaki jestem szczęśliwy, że jesteś obok. Czuję że będziemy razem do... śmierci. - zaciął się na ostatnim słowie i zacisnął usta. Zauważyłem, że jego szczęka się napięła. Z całych sił zacisnął zęby. To jego sposób na zatrzymanie łez. Nie wiedziałem, czy pytać dalej o co chodzi, czy milczeć.
- Na pewno. - odpowiedziałem tylko, wychodząc z tego obronną ręką.
Złapałem go za dłoń i przeplotłem palce. Chciałem dać mu poczucie, że może na mnie liczyć. On odwrócił twarz i mnie pocałował. Nie chciałem odrywać ust. Znów się bawiliśmy. Jego dłoń zaciskała się na mojej coraz mocniej. Jego druga ręka powędrowała na mój brzuch. Odwróciłem się bardziej do niego, wychylając się z fotela. Moja ręka spoczywała na jego udzie, delikatnie go głaszcząc. Czułem, jak ciało chłopaka zaczyna się napinać, a jego mięśnie naprężały się. Nagle stawał się taki silny. Wreszcie oderwał się od moich ust. Spojrzałem na niego z uczuciem, po czym wytarłem kciukiem jego brodę. Zarumienił się i wstał z fotela.
- Chodź. - szepnął i pociągnął mnie za rękę. Prowadził mnie na sam dach budynku. Podeszliśmy do muru.
- Spójrz w dół. - wskazał palcem na miejsce za murem.
- Ale wysoko... - jęknąłem, lekko przestraszony.
- Coś nie tak? - zapytał.
- Nie... tylko... mam mały lęk wysokości. - wyjaśniłem i usiadłem na betonie.
Cassian uklęknął przede mną, jego ręce leżały na moich barkach, a jego usta pieściły moją szyję. To było jak delikatne muśnięcia motyla. Odchyliłem głowę, a on całował moje obojczyki. Nagle się zorientowałem, że wydałem z siebie niekontrolowane jęknięcie. Natychmiast poczułem, jak szczypią mnie policzki. Blondyn przestał mnie całować. Jego ręce wparowały pod moją koszulkę. Miał takie delikatne, chłodne dłonie. Podobało mi się to, co robił. Jego dłonie jechały w górę brzucha, wreszcie zatrzymując się na klatce piersiowej. Nachyliłem się i znów oddałem mu pocałunek mówiący "no dalej". Po chwili moja koszula była odpięta. Cass patrzył z czułością, jak mój oddech przyśpiesza, a klatka unosi się coraz szybciej z każdym wdechem i wydechem. Czułem się dziwnie. Przepełniało mnie uczucie, które było tak silne, że nie mogłem tego znieść. Cassian miał z tego powodu satysfakcję. Działał dalej, a ja ulegałem całkowicie. Chyba zaczynałem zmieniać się w uke. On był taki śmiały w swoich działaniach, a ja tylko się tym rozkoszowałem. Akcja przyśpieszała. Zacząłem się gubić w tym wszystkim. Wiedziałem tylko jedno: tego uczucia było coraz więcej. To mnie przepełniało. Wciąż czułem, że potrzebuję coraz więcej jego pieszczot, dotyku, pocałunków. Nie rozumiałem tego, ale to było jak nałóg. Wciąż było mi tego za mało. Po jakimś czasie nasze koszulki leżały rozwalone na chodniku.
- Tu są kamery? - zapytałem nieco speszony.
- Są. Ale akurat to miejsce jest dla nich niewidoczne. Nie sięgają tu. Po za tym, tu nikt nie przychodzi. Spokojnie. - uspokoił mnie, a ja poczułem się znów pewny tego, co chcemy zrobić.
- Mam nadzieję. Bo jeśli ludzie to widzą, to będą mieć niezłe widoki za chwilę. - mruknąłem.
- To znaczy? - zdziwił się, prowokując mnie.
Nachyliłem się nad nim, sprawiając, że leżał pode mną. Trochę się zawahałem. Nie byłem pewien czy zrobić ten odważny krok, czy poczekać na jego działanie. Ale przecież raz się żyje! Odważyłem się. To był jeden pewny ruch. W tym samym czasie ręce Cassiana zacisnęły się na moich bokach, lekko wbijając mi palce.
- Ciii... oddychaj spokojnie... jest już ok... - uspokajałem go, głaszcząc go po policzku.
Nagle jego uścisk dłoni stał się słabszy. Brał głębokie oddechy, przyzwyczajając się do tego dziwnego uczucia. Zamknął oczy i oddawał się chwili.
- Kocham cię. - mruknął przeciągle i pocałował mnie w szyję. Poczułem jak jego zęby wbijają się w moją skórę. Syknąłem cicho, czując jak krew zaczęła wyciekać z ugryzień. Cassian delikatnie wycierał krople krwi swoim językiem, co sprawiało, że przechodziły mnie dreszcze. To było takie... inne. To mnie nakręcało.
- Zaraz nie wytrzymam... - sapnąłem.
- To dobrze. - odpowiedział.
Gdy było już po wszystkim, wstałem i zacząłem zbierać ubrania z chodnika. Pierwszy raz zdarzyło mi się mieć tego typu akcję w miejscu publicznym. To jest jak taki nagły skok adrenaliny. Gdy się ubrałem, usiadłem obok chłopaka. Posłałem mu ciepłe spojrzenie.
- Krew cię stymuluje. - powiedział jak gdyby nigdy nic.
- Nie wiedziałem.
- Za to ja tak. - przysunął się do mnie i przyłożył mi chusteczkę do szyi. - przytrzymaj i przestanie krwawić.
- Ty... ty... ty wampirze! - krzyknąłem i połaskotałem go po brzuchu. Zaśmiał się tak bardzo uroczo, że miałem ochotę pisnąć jak... dziewczyna! Chyba zbzikowałem na jego punkcie. Czy tak?
Dalej jednak mnie zastanawiało, co Cass przede mną ukrywa. Widziałem, że coś go trapi. Nie jestem aż tak głupi, żeby tego nie widzieć. Starał się to zamaskować, ale mu nie wyszło. Martwiłem się. A jeśli to ma związek z tym dzisiejszym badaniem? A jeśli właśnie o to chodzi? Ale z drugiej strony... gdyby o to chodziło, przecież by mi powiedział. Czemu miałby to ukrywać? Wyjaśni mi to ktoś? Ech... cholera by to. I znów nic nie rozumiem!

Przepraszam, że dziś było tyle nazwijmy to... "Czułości", ale oglądałam sobie yaoi na yt i mnie trochę pokręciło no i napisałam to coś xD Ale przecież miłość też jest wskazana jako część sukcesu w dobrym pisaniu :3 Prawda?

2 komentarze:

  1. Ten rozdział Jest ...zajebisty.*_*

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo interesujacy rozdział i ciekawie wszystko opisane <3

    OdpowiedzUsuń

Jeśli dodajesz obiektywny i przemyślany komentarz, to dziękuję. Na pewno się odwzajemnię, lecz jeśli dodajesz puste słowa, hejty, bluźnierstwa lub chcesz mnie zdołować, to nie dodawaj komentarza. Szkoda Twojego czasu, gdyż i tak go usunę. Nie toleruję bezpodstawnych hejtów. Dziękuję i pozdrawiam :) -Neko-