player

GRY

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział 1

Witam!

Oto pierwszy rozdział historii. Jest nieco dziwny, w końcu opowiada o bardzo zbuntowanym outsiderze, pomimo wszystko, mam nadzieję, że się spodoba :)

Rozdział I

- No idź! - syknęła Yuki i wypchnęła mnie na środek klasy. Stałem pomiędzy ławkami jak idiota, oczekując cudu zbawienia. Miałem masakryczną tremę. Nie potrafiłem nic powiedzieć.
- I co? Będziesz tak stać jak ta ciota, czy coś wreszcie powiesz? - krzyknął Patrick.
- Patrick, zamknij się! Nie widzisz, że chłopak się stresuje? - obroniła mnie Sybilla, która zawsze stała w mojej obronie, nie ważne co się działo. To dziwne, bo przecież to chłopak powinien bronić dziewczynę, a nie na odwrót, prawda?
Nauczyciel patrzył na mnie pytająco. Chrząknąłem i splotłem dłonie za plecami, otworzyłem lekko usta i... i nic. W tym problem. "Raz się żyje, już czas!"- pomyślałem i zacząłem śpiewać. Czyste dźwięki wydobywały się z moich ust, a klasa siedziała cicho, wpięta w krzesła. Yuki patrzyła na mnie z uśmiechem, jej oczy się śmiały. Wiedziałem, że jest dumna. Skończyłem śpiewać. Na sali panowała cisza, a po chwili podniosły się brawa. Tylko Patrick i Matthew siedzieli niewzruszeni. Nigdy nie należeli do tych wrażliwych. Nauczyciel uciszył klasę. Odwrócił się do mnie i złapał mnie za ramię.
- Masz talent, chłopcze. Nie zmarnuj tego. Dziś dostaniesz A do dziennika. Usiądź proszę.
Dumny z siebie, wróciłem do ławki. Kocham lekcje muzyki. Zawsze wtedy mam okazję się wykazać ponadprzeciętnymi umiejętnościami muzycznymi.
- Brawo. - szepnęła do mnie Yuki.
- Dzięki. - odpowiedziałem i otworzyłem zeszyt do nut. Zapisałem kilka ósemek, których moim zdaniem brakowało w tym zapisie nutowym.
- Skończyłeś melodię? - zapytała przyjaciółka.
Spojrzałem na nią spod grzywki.
- Może. - uśmiechnąłem się ironicznie.
Yuki zrobiła naburmuszoną minę, po czym wyrwała mi zeszyt.
- Oddaj! - krzyknąłem półszeptem, żeby nauczyciel się nie zorientował.
Machałem rękoma, próbując odebrać co moje. Uległem. Znowu.
- Eh... to jest świetne. - jęknęła.
Pisałem tę melodię przez prawie 3 tygodnie. Musiała być świetna.
- Trochę podobna do Cat And Mouse. - zauważyła Yuki.
Faktycznie, ta melodia była trochę podobna do piosenki The Red Jumpsuit Apparatus.
- To źle? - zapytałem zgaszony.
Yuki zastanowiła się.
- Mogłeś być bardziej oryginalny.
Zdołowała mnie. Zwłaszcza, że miała rację. Zabrałem zeszyt z jej ławki.
Siedziałem spokojnie, słuchając wykładu na temat hymnów Gregoriańskich, gdy nagle dostałem kulką z papieru w głowę. W tej kulce był kamień, stara sztuczka żeby nabić komuś guza.
- Patrick, kretynie skończony! - wrzasnąłem wstając z ławki.
- Cornel, co to za zachowanie? - zbulwersował się nauczyciel.
- Przepraszam, ale on jest kretynem! - dalej krzyczałem, ustając na swoim.
- Emo ciota! - wrzasnął w moją stronę Patrick.
- A w mordę byś nie chciał?! - rzuciłem się w stronę tego kretyna.
Pan od muzyki rzucił się między nas, próbując nas rozdzielić.
- Obydwaj do dyrektora! Natychmiast! A, i Cornel, idź do pielęgniarki, niech Ci to opatrzy. - wskazał palcem na moją rozciętą wargę. Niestety nie zrobiłem uniku i trochę mi się oberwało. Poczułem metaliczny smak w ustach - krew. Wyszedłem z klasy i zamiast do pielęgniarki, poszedłem do łazienki. Przyłożyłem chusteczkę do ust. Szczypało. To dziwne, ale odczuwałem z tego powodu przyjemność. Pomimo przyjemnego bólu, zdołowałem się. Kolejny raz uległem i dałem się ponieść emocjom. Jestem tak cholernie słaby. Nienawidzę tego w sobie. Ruszyłem w stronę kabiny. Wyciągnąłem telefon i zdjąłem obudowę. Była tam. Przycisnąłem żyletkę do skóry, krew zaczęła wypływać z nacięć. Ciąłem się delikatnie, uważając żeby nie nie przeciąć żyły. Od cięcia się uzależniłem się 4 lata temu. Rozpoczęło się to w 2 klasie gimnazjum. Wtedy ludzie zaczęli się ze mnie nabijać. Zawsze byłem inny od reszty. Outcast, wyrzutek, outsider. Typowy człowiek marginesu. Kiedy chłopaki grali w piłkę, ja wolałem zaszyć się w kącie i pisać wiersze. Już jako 14-latek farbowałem włosy na czarno. Ubierałem się na czarno, nosiłem glany. Dużo biżuterii, kolczyki, ćwieki, paski, chusty i czasem rockowe krawaty - to był mój znak rozpoznawalny. Gdy dołączyłem do liceum, zacząłem używać kredki do oczu. W ten sposób zacząłem podkreślać swoje zimne spojrzenie na świat. Później makijaż przestał być widoczny, bo włosy i tak zakrywały mi większą część twarzy. Ludzie się mnie czasem pytali, czy ja coś widzę. To dziwne. Tak mi zostało do dziś.  Prawda jest taka, że zakładam czarny kolor żeby zamaskować wrażliwość i ból, który nosiłem w sercu od bardzo dawna. Od zawsze byłem marzycielem. Artystyczną duszą. Łatwo mnie zranić, dlatego zacząłem odpychać od siebie ludzi. Odizolowałem się od ułomnego społeczeństwa, porzucając daremne próby udowodnienia ludziom, że nie jestem gorszy. Przywykłem do dyskryminacji. Mam tylko jedną przyjaciółkę, Yuki. Gdyby mnie zostawiła, chyba bym się załamał. Z tych przemyśleń wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi od łazienki. Słyszałem kroki, a moje ręce zaczęły drżeć.
- Wiem, że tu jesteś... - słyszałem jak drzwi od kabin otwierały się po kolei. Stał przed moją kabiną.
- Bawimy się? - zapytał szyderczym głosem.
Drzwi się otworzyły. "Cholera, zapomniałem zablokować..." - przemknęło mi przez głowę.
Stał przede mną uśmiechając się. To nie był dobry uśmiech.
- Ooo, małe emo się pocięło?
- Zostaw mnie w spokoju! - wrzasnąłem, próbując zamknąć drzwi. Jednak on je zablokował nogą.
- Mam zostawić kolegę w takim stanie? Chyba mam coś, czym można odkazić te rany. Wiesz, wtedy się nie wda zakażenie. - powiedział i wyciągnął z kieszeni małą butelkę wódki.
- Człowieku, co ty nosisz w kieszeniach. - zadrwiłem z niego. To był błąd.
Patrick szybkim ruchem złapał mnie za nadgarstek i przechylił butelkę.
- Nie... proszę, przestań! - ból rozdzierał moją rękę na kawałki. Alkohol wlewał się do moich ran. Syczałem z bólu i próbowałem uwolnić rękę z jego uścisku. Zamknąłem oczy.
- Boli? Przecież lubisz ból! - puścił moją rękę.- Patrz na mnie, kiedy do ciebie mówię! - wrzasnął i uderzył mnie w twarz.
Nie miałem siły, by mu oddać, a tym bardziej odpowiedzieć. Chciałem umrzeć. W zasadzie, to już czułem się martwy w środku. Wszystko nagle straciło sens, a do mojej głowy przylgnęła myśl, że znów dałem się upokorzyć. Było mi wstyd. Przecież obiecywałem sobie, że nigdy nie pozwolę już, żeby ludzie mnie tak traktowali. Jednak moją wadą jest to, że nie umiem postawić na swoim. "Słabość..."- pomyślałem.
Teraz, nie czułem nawet nienawiści. Obojętność. Uświadomiłem sobie, że moim marzeniem jest odebrać sobie życie. Zrobię to. Poczekam tylko, na odpowiedni moment. Nagle zacząłem planować. Tak się zamyśliłem, że nie zauważyłem, że Patrick wyszedł z łazienki, zostawiając mnie samego z moimi myślami. Ręka zdrętwiała, kojąc tym samym ból. "Jeszcze tylko chwilę..." - pomyślałem, opuszczając łazienkę.

A więc to jest koniec rozdziału I, mam nadzieję, że opowiadanie się podoba! :)
Druga część już za kilka dni. Notki będą dodawane częściej, jeśli będę widzieć że ludzie chcą to czytać. Jeśli się podobało, proszę o komentarz. Jeśli macie jakieś pomysły, co mogę umieścić w następnych rozdziałach, to piszcie. Przyjmę zamówienia na wydarzenia w opowiadaniu. Za najlepsze pomysły mogę dać nawet dedykację :)

1 komentarz:

  1. Od bardzo dawna czytam coś z chęcią a nie z przymusu... świetne :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli dodajesz obiektywny i przemyślany komentarz, to dziękuję. Na pewno się odwzajemnię, lecz jeśli dodajesz puste słowa, hejty, bluźnierstwa lub chcesz mnie zdołować, to nie dodawaj komentarza. Szkoda Twojego czasu, gdyż i tak go usunę. Nie toleruję bezpodstawnych hejtów. Dziękuję i pozdrawiam :) -Neko-