player

GRY

wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział 2

Ave! :)

Dziś dodaję rozdział II, nieco weselszy, ale też ze swoją smutną historią ;) Dziś główny bohater ma wielką szansę, by spełnić marzenia. Jak myślicie? Uda mu się? Czy sprosta zadaniu? Czy może jednak zjedzą go nerwy i się podda? To wszystko już teraz! :) A no i Wesołych Świąt, kochani!! <3

Rozdział II

Tego dnia czułem się naprawdę bardzo dobrze. Pierwszy raz od bardzo dawna. Dziś mam mieć przesłuchanie. Tak bardzo się cieszę, że ktoś mnie zauważył i postanowił dać mi szansę. Fakt, strasznie się stresuję. Od samego rana ćwiczę piosenkę "Angel" (bardzo oryginalny tytuł, wiem). Napisałem ten utwór jak miałem 15 lat, przeżywałem wtedy swą pierwszą miłość. Tak... Cathrine... Pamiętam ją. Byłem w niej bardzo zakochany. Jednak ona wybrała inną drogę. Pocieszający jest fakt, że byłem ostatnią osobą, którą ona kochała. Szkoda tylko, że postanowiła mnie zostawić w tak makabryczny sposób. To zabolało, ale przecież trzeba iść dalej, prawda?
- When I fall, you learn me how to fly. I never thought you say goodbye... - śpiewałem pod nosem, próbując upewnić się że pamiętam słowa. Na przesłuchanie jedzie ze mną Yuki, jest chyba jedyną osobą która mnie wspiera. Ale myślę, że gdyby mama wiedziała co się dzieje, też wspierałaby mnie pełną piersią i trzymałaby kciuki, czekając na mój powrót do domu i słowo "sukces". Może by tak było... Czasem mam chwile, gdy przypomina mi się to wszystko, za nim się to z nią stało. Była taka szczęśliwa, zawsze uśmiechnięta, pomimo iż bardzo zmęczona. Kobieta sukcesu. Zawsze doskonała, pomocna. Kto by pomyślał, że tak bardzo spadnie na dno, po załamaniu nerwowym? Przykro mi jest, ale nie mogę brać na siebie całego jej smutku. Nie mogę, a i tak to robię. Moja cholerna wrażliwość na otaczający mnie świat. Cholera by to! Musiałem się śpieszyć, bo Yuki czekała na mnie. Poprosiłem ją o wsparcie, ponieważ wciąż czułem się lekko podłamany, po tej piątkowej sytuacji w szkole. Rany wciąż nie do końca się zagoiły. Bywa, że w nocy się podrapię i rano budzę się z zakrwawioną pościelą i otwartymi ranami. Ale moja mama nie zwraca na to uwagi. W zasadzie nie zwraca uwagi na nic, co się ze mną dzieje. W końcu trudno to robić, gdy śpi się cały dzień. Praktycznie cały dom jest na mojej głowie. Szczęście, że matka dostała sporo pieniędzy w spadku. To pozwala nam na normalne życie, bez biedy. Nawet w zasadzie mogę uznać, że powodzi się całkiem nieźle. Czasem tylko jest ciężko ogarnąć cały chaos, który tu panuje. Jestem nie tylko odpowiedzialny za siebie, ale również za mamę, która w tej chwili wymaga takiej samej opieki co dziecko. Coś w stylu "zmuś do jedzenia, upierz ubrania, przykryj kołdrą i daj całusa na dobranoc". Jakie to banalne, prawda? Coś czuję, że byłbym świetnym ojcem - oby jednak nie szybko. Zbliżała się godzina przesłuchania, więc schowałem gitarę w pokrowiec i ruszyłem w stronę drzwi. Moją uwagę przykuł jednak salon. Położyłem więc gitarę na podłodze i poszedłem w stronę pokoju. Na kanapie spała mama. Miała szarą, zniszczoną twarz, sine ręce i blade, spękane usta. A kiedyś była taka piękna... Obok kanapy, na stoliku leżały szklane butelki po alkoholu. Mama znów się upiła. Kolejny raz. Już nie wiem, jak jej pilnować. Ostatnim razem gdy zabroniłem jej pić, zaczęła się rzucać, bluźnić na mnie i krzyczeć że jestem najgorszym synem na świecie i że Cillian byłby lepszym synem. Taka sytuacja powtarzała się non stop. Ale ja wiem, że dobrze robię i że kiedyś matka mi podziękuje. O ile zdąży. Nie liczę na przeprosiny z jej strony, naprawdę. Nawet nie wiem, czy umiałbym je przyjąć. Ostatni raz kiedy mówiła że mnie kocha, był 3 lata temu, na Wigilii. Ostatnia wigilia, którą razem spędziliśmy. Od czasu jej alkoholizmu przestałem obchodzić wigilię. Bo po co? Bolał mnie jej alkoholizm. Najgorsze było to, że nijak nie potrafiłem jej pomóc. Zabrałem koc z fotela i ja okryłem. Otworzyła oczy. Spojrzała na mnie. Miała strasznie opuchnięte oczy, czerwone i jakby zapłakane. Depresja w połączeniu a alkoholem to istne zabijanie się od środka. Matka się otacza agonią, co boli jeszcze bardziej. Wciąż patrzę, jak stacza się w dół i tracę ją. Staram się trzymać ją w garści, ale ona wciąż wymyka mi się przez palce, znikając. Ruszyła ustami, jakby chciała coś powiedzieć, ale było to tylko ciche jęknięcie. Nachyliłem się i dałem jej buzi w policzek.
- Śpij dobrze, mamo...
Sprzątnąłem butelki ze stołu i jeszcze raz spojrzałem na salon. Wypadałoby tu posprzątać. Zrobię to, jak tylko wrócę. Może po drodze wpadnę z Yuki do sklepu i kupię kilka rzeczy. Lodówka pusta, a przecież nie mogę głodować. Ledwo udało mi się wyjść z anoreksji i teraz się pilnuję. Gdybym teraz ja się pogrążył, nie wiem co by mama beze mnie zrobiła. Umarłaby. Już całkiem. Wyszedłem z salonu i wziąłem na plecy gitarę. Wyjąłem klucze z drzwi i już miałem wyjść, gdy nagle pod nogami przemknęła mi Religion. Usiadła na podłodze, podniosła łeb i patrzyła na mnie dużymi, zielonymi oczami. Zapiszczała (choć to chyba miało być coś w rodzaju "miauuu, jestem głodna, miauuu daj mi jeść albo cię podrapię"). Przewróciłem więc oczami w zdenerwowaniu i wróciłem do kuchni.
- Kici kici, żarłoku, choć masz, jedzenie, a przynajmniej tak jest napisane na opakowaniu. - zawołałem kotkę, a ona przybiegła jak wystrzelona z procy. Nasypałem, a raczej wylałem saszetkę jakiegoś tam kociego żarcia do miski i skierowałem się do drzwi. Teraz nic mi już nie przeszkodzi. Spojrzałem na zegarek, super, byłem spóźniony. Yuki mnie zamorduje. Gorzej, zamorduje mnie manager który czeka w audytorium. Nie rozumiem, czemu mamy się spotkać tam, a nie w sali nagrań. Trudno. Już wyszedłem i gdy miałem zamknąć drzwi, pojawił się kolejny problem. "Kurwa, klucze! Co ja z nimi zrobiłem?!" - pomyślałem. Tak, tak. Jak zwykle cały ja. Zamyślony, gapowaty i kompletnie bezmyślny. Faktycznie, ze mnie chyba jest lekka ciota. Ale Yuki mówi że to słodkie. Oby. Zacząłem szukać kluczy po domu. Nigdzie ich nie było. Dotknąłem kieszeni. Oczywiście, były tam! "Cholerny durniu, zacznij myśleć!" - skarciłem się w myślach. Wyszedłem z domu i zamknąwszy drzwi, poszedłem do garażu. Wsiadłem na motor i ruszyłem w stronę domu Yuki. Po 10 minutach byłem na miejscu.
- Zabiję cię! - wrzasnęła Yuki, wychodząc z domu.
- Tak, wiem. Mogę najpierw wyjaśnić?
- Czekaj, nie, wiem! Zgubiłeś klucze, a po chwili okazało się że miałeś je w kieszeni? - zapytała z ironicznym uśmiechem.
- Skąd wiesz? - zdziwiłem się.
Yuki spojrzała na mnie wzrokiem mówiącym "ty głupi głupku, kocham cię".
- Nie pierwszy raz robisz taki manewr. To już któryś raz z rzędu. Można się przyzwyczaić. Kiedyś kupię Ci GPS do tych cholernych kluczy. - powiedziała słodko i cmoknęła mnie w policzek.
- A to za co? - zapytałem, zarzucając włosy na twarz, żeby nie widziała że się rumienię.
- Za twoją głupotę. Przez to jesteś taki słodki. - zarumieniła się i usiadła za mną na motorze.
- Ja?! Słodki?! O czym ty gadasz, kobieto? - wypierałem się, udając mega twardziela. To musiało wyglądać zabawnie. Wyobraź sobie słodką, piankową żelkę która twierdzi, że wcale nie jest słodka i udaje, że jest wielką trucizną. Tak mniej więcej to musiało wyglądać.
- Tak? Taki twardziel? To czemu się rumienisz? Baka! - objęła mnie rękami w pasie i przytuliła głowę do moich pleców.
- Czemu mnie przytulasz? - zapytałem zdziwiony.
- Bo nie chcę spaść z motoru jak ruszysz? - odpowiedziała sarkastycznie. "Ty głupi debilu, przecież to oczywiste!" - pomyślałem.
- Y.. y... no tak.. zgrywałem się... - wymruczałem pod nosem, uświadamiając sobie, że przy Yuki przestaję myśleć, a cały świat przestaje istnieć. To niepokojące.
Nie myśląc więcej o głupotach (co było trudne) odpaliłem silnik i ruszyliśmy do audytorium. Yuki przytulała mnie bardzo mocno, chyba mocniej niż trzeba było. To chyba nie tylko dlatego, że nie chciała spaść. Może to dziwne, ale czułem się wspaniale, mając ją tak blisko siebie. Wiedziałem, że jest obok. Czułem ją przy sobie. Zawsze lubiłem wiedzieć, że jest bezpieczna. W pewnym sensie, celem mojego życia stało się zapewnianie bezpieczeństwa ludziom, których kocham. "Tzn. nie kocham! Tzn. tak, kocham ją, ale jak siostrę. To znaczy się... Ach, to skomplikowane!" - pomyślałem, gubiąc się już we własnych myślach.
Dojechaliśmy na miejsce.
- Yuki?
- Hm?
- Dusisz mnie. Już dojechaliśmy, możesz puścić. - powiedziałem, mając radochę że mnie nie puściła.
- Muszę?
- Nie, ale wiesz, chciałbym już iść do audytorium.
Puściła mnie i zdjęła kask. To wyglądało jak w filmie, a przynajmniej ja to tak widziałem. Delikatnie zdejmuje kask, rozpuszcza włosy i macha głową na boki, żeby ułożyć fryzurę. Czemu widzę to w zwolnionym tempie? Boże, co się ze mną dzieje?!
- Co się tak patrzysz? Mam coś na głowie? - zapytała zdziwiona.
- Tak. Tzn. nie! - poprawiłem się, a Yuki patrzyła na mnie jak na szaleńca.
- Okej, nie pytam. Chyba nie chcę wiedzieć, co dziś ćpałeś. - powiedziała, odwracając wzrok.
"Codziennie ćpam ciebie, nie widzisz?" - odpowiedziałem jej w myślach, po czym uderzyłem się w czoło.
- Co ty wyprawiasz? - zapytała, po czym złapała mnie za rękę.
- Ale że co? - udawałem, że nie wiem o co chodzi.
- Czemu się uderzyłeś w czoło? Odbiło Ci? Może nie idź dziś na to spotkanie z managerem, bo uzna cię za wariata i jeszcze narobi nam problemów!
- Ale ja jestem wariatem. Twoim. - uśmiechnąłem się słodko i ruszyłem w stronę drzwi.
Yuki stała z otwartą lekko buzią, tak jakby wryta w ziemię.
- Tak. Moim... - szepnęła do siebie, a ja udałem że nie słyszałem, a na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech.
- Idziesz czy pilnujesz motoru? - zapytałem kąśliwie.
Pobiegła za mną i złapała mnie za rękę, prawie że wytrącając mi gitarę.
- Przepraszam, nie chciałam... nie wiem, czemu to zrobiłam! - przepraszała, jakby stała się katastrofa.
- Zakochałaś się czy co? - zapytałem bezmyślnie.
- Że co?
- Co? Nic! - miałem ochotę dać sobie w twarz. Znowu. Czemu ja nie myślę?
Poszliśmy w ciszy do sali 89 i weszliśmy do środka. Manager już tam był.
- Witam Pana Spóźnionego. - powiedział, wskazując palcem na zegarek.
- Przepraszam, były komplikacje. - przeprosiłem, wyjmując gitarę z pokrowca.
Usiadłem na krześle i spojrzałem na Yuki, która stała obok i trzymała kciuki.
- A to kto? Śpiewacie w duecie? - zapytał manager.
- Nie. - odpowiedziałem.
- Tak. - odpowiedziała Yuki w tym samym momencie.
Spojrzeliśmy na siebie, a manager był mocno zdezorientowany.
- Czasami. - poprawiłem się.
- A teraz?
- Zaraz się dowiem. - odpowiedziałem i uklęknąłem na jedno kolano. - Yuki, czy chcesz ze mną zaśpiewać piosenkę "Angel"?
Yuki spojrzała na mnie i zaczęła się śmiać.
- Oświadczasz się jej czy prosisz o wspólną piosenkę? - zapytał sarkastycznie manager.
- Oświadczyny to nie teraz. - rzuciłem i szybko ugryzłem się w język.
Yuki wzięła krzesło i usiadła obok mnie. Zacząłem grać, a Yuki zanuciła ciche "ooohhh". Miała taki śliczny, delikatny głosik. Śpiewaliśmy razem. Ja pierwszą zwrotkę, a ona drugą. To wyglądało, jakbyśmy śpiewali do siebie nawzajem, zapominając o osobie słuchającej. Skończyliśmy piosenkę i dumni z siebie spojrzeliśmy na managera, który stał z szeroko otworzonymi ustami.
- To było... dobre. - szybko wrócił do swego poprzedniego, chłodnego nastroju.
- To znaczy? - zapytałem niecierpliwie.
- Możecie mieć szansę, spróbujemy. Tu masz mój numer - podał mi wizytówkę - ale wiesz, nic pewnego. Takich jak ty jest mnóstwo, to była jedna piosenka, zobaczymy co dalej. Zgłoś się do studio za tydzień, zaśpiewasz przed ekipą nagraniową. Wtedy oni ocenią. Powodzenia w waszym związku. Trzymajcie się. - powiedział i opuścił audytorium.
- Dziękujemy. - odpowiedzieliśmy jednocześnie, bez myślenia.
Gdy tylko zamknął za sobą drzwi, Yuki pisnęła i rzuciła mi się na szyję. Objąłem ją, uniosłem i z rozmachu cmoknąłem w nos. Spojrzała się na mnie, a uśmiech zamarł jej na twarzy. Postawiłem ją i odwróciłem głowę.
- To ten... dobrze wyszło... odwiozę cię do domu. Chodź. - powiedziałem najchłodniejszym tonem, na jaki było mnie stać.
- Dobra.- szepnęła i czekała aż ruszę w stronę drzwi. Tak się stało. A ona stała tam i dalej patrzyła się na mnie z głupim uśmieszkiem.
- Rozumiem że gitarę zostawiasz na sali? - zapytała ze śmiechem.
Spojrzałem za siebie. Faktycznie, gitara leżała oparta o krzesło. "Głupi, głupi ja..." - pomyślałem ponownie. Cofnąłem się po gitarę, zapakowałem ją w pokrowiec i wyszedłem z Yuki z sali. Wsiedliśmy na motor. Czekałem, aż jej ręce oplotą mnie w pasie. Nie doczekałem się. Siedziała odchylona, trzymając ręce za sobą. Wolała trzymać się barierek przy bagażniku. Pewnie znów zrobiłem coś źle. Bez słowa ruszyliśmy w stronę jej dzielnicy. Gdy stanęliśmy u niej pod domem, oddała mi kask i wskazała kciukiem drzwi.
- Może wejdziesz? - zapytała.
- Wiesz, nie chcę robić kłopotu i w ogóle... - jęknąłem.
- Spoko, jestem sama w domu.
- A, to okej. - powiedziałem i zawiesiłem kask na rączce motoru. Weszliśmy do niej do domu. Yuki uśmiechnęła się i objęła rękami moją szyję.
- Nieźle nam wyszło. Sukces. A teraz... - powiedziała i zamknęła oczy. Nie wiedziałem co chce zrobić. Automatycznie też zamknąłem oczy, spodziewając się nie wiadomo czego, gdy nagle poczułem że mnie puściła.
- Co tak stoisz w tym hallu? Chodź do pokoju. Mam nowe horrory! - krzyknęła, znikając na schodach.
Pobiegłem za nią. Uwielbiam horrory, a ona to doskonale wie. Wszedłem do niej do pokoju, ale jej tam nie było. Szukałem jej wzrokiem, ale to nic nie dało.
- Buu! - rzuciła mi się na plecy, zasłaniając mi oczy rękami.
Udałem że tracę równowagę i rzuciłem się na jej łóżko, automatycznie kładąc jej się na brzuchu.
- Nie przestraszyłem się.
- Jasne, jasne. Boże, ile ty ważysz? - zapytała.
- Dużo. - odpowiedziałem speszony.
- Co?! Chyba cię powaliło. Jesteś lekki jak piórko! - wykrzyknęła i nogami zepchnęła mnie na bok.
Udałem obrażonego. Skrzyżowałem ręce, odwróciłem twarz do ściany i zamknąłem oczy.
- To nie oglądasz tak? - powiedziała, machając mi przed nosem płytami.
- No jasne, że oglądam! - znowu rzuciłem się na łóżko, biorąc pod głowę poduszkę.
Włączyła film i stanęła nade mną.
- Gdzie mam usiąść? Zająłeś całe łóżko, dwumetrowy głupolu!
- Ładnie poproś, to może wezmę nogi i sobie usiądziesz. - uśmiechnąłem się, cierpliwie czekając aż poprosi.
- Chyba cię pogrzało! - powiedziała i rzuciła mi się na plecy.
- Jak ci tak wygodnie, to sobie leż. - powiedziałem niby od niechcenia.
Film się zaczął, a Yuki specjalnie oparła się łokciami, żebym się ruszył, bo to bolało.
- Wygodnie ci? - zapytała złośliwie.
- Pewnie. - syknąłem, zaciskając zęby.
- Słyszę właśnie. Posuń się do ściany. - poprosiła słodkim głosikiem.
Przesunąłem się, a ona ułożyła się przede mną. Wzięła moją rękę i się nią objęła.
- Mogłaś poprosić, to sam bym cię objął. - mruknąłem.
- Nie miałbyś odwagi. A teraz cicho, bo oglądam!
Oglądaliśmy w ciszy, aż usłyszałem ciche chrapnięcie i sapnięcie.
- Yuki? Yuki, śpisz? - zapytałem.
Nic nie odpowiedziała.
- Kooooocham cię. - szepnąłem jej do ucha.
- Słyszałam. - mruknęła i odwróciła się na drugi bok, twarzą do mnie.
- Żartowałem. Chciałem, żebyś odpowiedziała. - skłamałem.
- Jasne, potforze (zawsze tak do mnie mówiła, akcentując literkę "f").
- Ciii. Śpij. Może też usnę. - przykryłem ją kocem i wyłączyłem film. Zamknąłem oczy. Było mi tak dobrze z nią obok. Szkoda tylko, że dodałem to "żartowałem"...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli dodajesz obiektywny i przemyślany komentarz, to dziękuję. Na pewno się odwzajemnię, lecz jeśli dodajesz puste słowa, hejty, bluźnierstwa lub chcesz mnie zdołować, to nie dodawaj komentarza. Szkoda Twojego czasu, gdyż i tak go usunę. Nie toleruję bezpodstawnych hejtów. Dziękuję i pozdrawiam :) -Neko-