player

GRY

niedziela, 22 grudnia 2013

Wprowadzenie (prolog)

Witam!

To jest oficjalny początek mojego kolejnego już bloga, tym razem będę pisać historię pewnej osoby. Jest to osoba bardzo skomplikowana. Ma swój własny świat, swoje własne wartości. Niestety również ma pełno swoich problemów. Jednak problemy wcale nie sprawiają, że marzenia tej osoby są nierealne. Jest to historia o wierze, nadziei, marzeniach i bólu życia w tym społeczeństwie. Zapraszam do czytania! :)

~Prolog~

Usiadła. Dalej miała zamknięte oczy. Ciszę w pokoju przerwało lekkie westchnięcie. Tak, miała mokre policzki. Zmęczone powieki podniosły się, ukazując zagubione, brązowe tęczówki. Miała wielkie źrenice, rozpaczliwie szukające odrobiny światła. Ciemność. Dziewczyna wyciągnęła rękę w stronę lampki nocnej, ale po chwili cofnęła dłoń. Po co ma patrzeć na ten obskurny pokój? Wygrzebała się spod kołdry i postawiła nogi na ziemi. Szorstki dywan drapał delikatną skórę jej stóp. Otworzyła oczy. Wciąż ciemność. Z okna padał słaby blask latarni, idealnie oświetlający twarz Cathriny. Wstała. Na ślepo szła po pokoju z wyciągniętymi rękoma. Ściana. Wymacała włącznik światła, kliknęła. Światło zapaliło się w łazience. Cathrine weszła do małego pomieszczenia, wyłożonego lazurowymi płytkami. Na podłodze leżał kolorowy, podarty dywanik. Bieda przemawiała przez ten dom. Brunetka podeszła do zielonej szafki, ozdobionej tanimi naklejkami o motywach morskich. Pod szafką wisiało małe lustro. Czarne włosy, lekkie piegi, pełne usta i ciemne, brązowe oczy, ozdobione tysiącem czarnych rzęs. Cieniutkie brwi wygięte były w podkówki. Z lewego oka wydobyła się łza, stworzona z goryczy, żalu i bólu. Dziewczyna otworzyła szafkę. Jej ręka wahała się pomiędzy złotym pudełeczkiem, a szklanym opakowaniem. Wzięła do ręki szklany pojemnik i otworzyła wieczko. Wysypała 3 tabletki. Wzięła je do ust i z grymasem przełknęła.
- Don't eat pills, it's not candy.*- powiedziała szyderczym głosem i uśmiechnęła się ironicznie. Połknęła kolejne 3. Wysypała kolejnych 5,6,8,12,18... Opakowanie zostało opróżnione po jakimś czasie. Cathrine ponownie zawiesiła wzrok na złotym pudełeczku. Dziewczyna wzięła je w dłoń i obracała dwoma palcami. Po chwili otworzyła je i wzięła w palce błyszczący kawałek metalu. Była bardzo ostra. Lśniła, odbijając żółte światło. Cathrine przyłożyła metal do skóry i robiła delikatne nacięcia. Pierwsze łzy pojawiły się na jej policzkach. Cięcia stawały się coraz głębsze, dłuższe i bardziej krwawiły. Żyletka posuwała się coraz szybciej.  Ciche łkanie zmieniło się w donośny szloch. Bolało. Krew kapała na dywanik, farbując go. Kolor krwi cały czas się zmieniał z jasnego, na bardzo ciemny. Jej skóra rozchodziła się na boki ukazując kawałki mięśni i kości. Cięła bardzo głęboko. Ręka zaczęła powoli drętwieć, a Cathrine nie mogła nią ruszać. Wyjęła z szafki Octenisept* i psiknęła kilka razy na rany. Syknęła z bólu. Obandażowała rękę ciasno i wróciła do łóżka. Tabletki zaczynały działać. Ułożyła się wygodnie na boku, przytulając twarz do poduszki.
- Dobranoc, świecie... - szepnęła i zamknęła oczy.


2 komentarze:

  1. Zapowiada się ciekawie <33

    OdpowiedzUsuń

  2. jeśli mogę wiedzieć to jak się nazywały twoje poprzednie blogi???

    OdpowiedzUsuń

Jeśli dodajesz obiektywny i przemyślany komentarz, to dziękuję. Na pewno się odwzajemnię, lecz jeśli dodajesz puste słowa, hejty, bluźnierstwa lub chcesz mnie zdołować, to nie dodawaj komentarza. Szkoda Twojego czasu, gdyż i tak go usunę. Nie toleruję bezpodstawnych hejtów. Dziękuję i pozdrawiam :) -Neko-